W tej części witryny będziemy prezentować prace uczniów.
|
||||||||
Nasi pupile Najlepszym przyjacielem człowieka jest zwierzę. W tym krótkim artykule przedstawimy informacje o koniach, kotach i psach. Czy wiesz że? - Pies ,dzięki swojemu doskonałemu węchowi, może znaleźć swojego pana poprzez zapach. - Duże konie ważą ponad 500 kg! - Koty potrafią wyczuć chorobę i stres swojego pana. - Pies potrafi wyczuć trzęsienie ziemi. - Największym koniem jest koń rasy Shire. Ma wysokość w kłębie ok.185 cm, a z głową 2 m! - Jeśli kot jest w domu i je suchą karmę, dla poprawienia humoru swojego Mruczka daj mu od czasu do czasu kawałek kiełbaski. - Najinteligentniejsza rasa psa to Border Collie. -Falabellka to rasa konia. To najmniejsze zwierzęta spośród koni. Mają kłębie tylko ok.50cm.
Śmiej się z nami, zwierzakami!
Żona
pokazuje mężowi magazyn mody z najnowszymi modelami zimowymi i mówi: ***** Mama mówi do syna: -Synu nie możesz trzymać koni w domu. -A dlaczego? -A smród? -Nie martw się. Przyzwyczają się. ******
Pewien pan kupił sobie dwa szetlandy. Jednego nazwał Kultura, a drugiego
Zamknij Się. Pewnego razu wchodzi do sklepu z jednym
z nich,
a drugiego zostawia przed budynkiem. Zachwycona ekspedientka pyta:
-Zamknij Się… - Przed drzwiami. Asia i Patrycja |
||||||||
Guzik Witajcie! Jestem guzikiem od munduru harcerskiego. Moim właścicielem jest Maciek. Właściwie jesteśmy przyjaciółmi, od dwóch lat jesteśmy nierozłączni. Opowiem wam o najważniejszym wydarzeniu naszego zastępu. Aha! Nie przedstawiłem wam swojej drużyny. Otóż nazywamy się Włóczykije i jesteśmy z 6 drużyny harcerskiej Wagabunda działającej przy Szkole Podstawowej nr 4 w Międzyrzeczu. Pewnego sierpniowego dnia o świcie (nawet nie otworzyłem jeszcze oczu) razem z Maćkiem, Frankiem i Zenkiem, kolegami Maćka, wyruszyliśmy na wyprawę życia. Cała drużyna udała się na Zlot Stulecia Harcerstwa do Krakowa. Na miejscu zbiórki drużynowi zrobili apel i przeliczyli harcerzy. Podjechał autobus. Chciałem grzecznie zająć miejsce, ale Maciek oczywiście musiał być przed innymi. Gdy wszyscy wsiedli, autobus ruszył i dzieci pożegnały rodziców. W autobusie była wspaniała atmosfera. Harcerze śpiewali i grali na gitarze. Zacząłem się wsłuchiwać, lecz wszyscy zasnęli i muzyka ucichła. Nawet Franek wymiękł, a ja zostałem sam, skazany na pastwę nudy. Cóż miałem robić? Poszedłem spać. *** Gdy się obudziłem, byliśmy już na miejscu. Odebraliśmy bagaże i poszliśmy do namiotów. Moim skromnym zdaniem to, co dostaliśmy, to nie był prawdziwy namiot tylko ruina. Rozpadał się deszcz, a my zostaliśmy bez dachu nad głową. Musieliśmy nocować w składowisku. Ale drugi dzień był lepszy. Druh załatwił nam namiot, przenieśliśmy bagaże i ustawiliśmy się na zbiórkę. Potem poszliśmy na Stary Rynek, a gdy wróciliśmy, zobaczyliśmy niezwykłych gości: pana premiera, pana burmistrza, a także wojewodę lubuskiego. Po sesji zdjęć zjedliśmy obiad, a potem poszedłem spać. Właśnie się obudziłem, ale…byłem sam, bez munduru, no i daleko od Maćka. Jak on mógł mnie zgubić? I jeszcze mnie nie szuka? Chyba nie zamierza kupować nowego guzika do munduru? Po co?! Przecież ja jestem absolutnie najlepszy! Trochę się uniosłem, ale ciekawy jestem, jak wy byście się czuli w takiej sytuacji? Nie było miło. W pewnej chwili zobaczyłem, że Maciek zorganizował poszukiwania. Zawołałem: „Tu jestem!”. Chyba pomogło. Ulga! W jednej chwili znalazłem się w rękach Maćka, a potem w jego kieszeni. Chyba nawet mnie pocałował. W każdym razie na pewno się ucieszył na mój widok. Uznałem to za dowód przyjaźni, bo przecież nie skąpstwo kazało mu szperać w trawie… Później znowu było wspaniale i ciekawie. Życie harcerza naprawdę jest niezwykłe. Przedostatniego dnia poszliśmy na mszę z udziałem prezydenta RP Bronisława Komorowskiego. Był taki upał, że Maciek zemdlał, dobrze, że ja nie straciłem w tym wszystkim głowy. Wieczorem słuchaliśmy koncertu nocnego. Ostatniego dnia spakowaliśmy się i wtedy zacząłem pisać tę historię. Gdy zobaczyliśmy rodziców, przywitaliśmy ich i pojechaliśmy do domu na herbatę. Już następnego dnia przeszedłem niezłe tortury: pranie, suszenie na słońcu, a potem przypiekanie żelazkiem. To mama Maćka postanowiła przywrócić nasz mundur do porządku. A w Krakowie było tak cudownie: żadnego moczenia w wodzie i ugniatania. Zero higieny, prawdziwa swoboda! Maciek obiecał, że kiedyś znowu tak będzie. Maciej Duda |
||||||||
|